Zakochani. On przystojny , czuły, męski.. Ona zgrabna, spontaniczna, troskliwa.. Po co czekać? W końcu się kochają! Planowanie, organizacja, roczek i pyk, jest ślub! Teraz już nic innego tylko świetlana przyszłość, bo przecież taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat! (myślą wszyscy)
Po jakimś czasie, najczęściej gdy na świat przychodzi dziecko coś zaczyna szwankować, a świetlana przyszłość zamienia się w rutynowy obowiązek. Ona jest już jakaś inna, nieobecna.. spontaniczna? Tak, była CHYBA kiedyś. Teraz częściej coś odburknie. Kształty też jej się zmieniły, zgrabna jest, tylko troszkę puszysta.. troskliwa? Tak, oczywiście – jeśli chodzi o dziecko..
On też się zmienił, ciągle go nie ma.. albo tylko w garażu siedzi. Nie przytuli, bo ma brudne ręce.. Nie wie jak zrobić mleko dla dziecka, w ogóle niezaradny strasznie (wcześniej taki nie był). To wina teściowej, bo się nad nim trzęsła jak galareta. Nic po sobie nie sprzątnie, a jak już to z wielką łaską.. i niedokładnie. Ugotować umie, ale tylko makaron.
Zołzowatość rodzi się w bólu. Pojawia się podstępnie i niezauważalnie. Poród potrafi trwać kilka miesięcy. Na początku skurcze są delikatne i nic nie wskazuje, że ZOŁZA się rozwinie. Z czasem frustracja, brak zrozumienia i (o zgrozo!) miłości, sprawiają, że zołza zaczyna przejmować kontrolę. Zołzy chyba nie trzeba przedstawiać, zarówno kobiety potrafią taką rozpoznać, mężczyźni częściej jej doświadczają. Zołzowatość w pełni rozwinięta to forma pasożytnicza. Niszczy związek i relacje między małżonkami, jak i wykracza poza te granice zasiewając negatywne emocje w relacji ojciec – dzieci. Poza tym, niszczy wewnętrznie nosicielkę. Zołzowatość nie jest zaraźliwa, jednak potrafi się tymczasowo udzielić.
Niebezpieczeństwo istnieje gdy zołzy odnajdą się i zaprzyjaźnią. Wtedy o wiele trudniej pozbyć się intruza. Obie zołzy zaczynają rosnąć w siłę, a małżeństwo zaczyna wisieć na włosku.
Czy zołzowatość można wyleczyć? To cecha nabyta, więc jest to możliwe. Jednak wymaga pracy z obydwu stron. Po pierwsze należy zmienić warunki, by zołza nie miała pożywki i nie rosła już w siłę. Wspólne zarządzanie domem powinno wejść w krew na stałe, inaczej grozi nawrotem choroby. Zołza źle znosi sprawiedliwy podział obowiązków i wspólne spędzanie czasu przez małżonków.
Po drugie duża dawka miłości, prawdziwej, szczerej, spontanicznej.. I tu mała uwaga, na początku u zołzy może wystąpić pogorszenie jej stanu, ale to typowa reakcja na nieznane jej dotychczas zachowania ze strony męża. Także spokojnie i cierpliwie obdarzamy zołzę spontaniczną miłością a objawy zołzowatości zaczną powoli zanikać.
Trzecią pomocną alternatywą dla zaniku zołzowatości jest zapewnienie kobiecie czasu wolnego (regularnie!). Regeneracja, brak dziecięcych głosów, usłyszenie własnych myśli wpływa bardzo terapeutycznie i kobieta szybciej dochodzi do siebie.
Ważnym aspektem w walce z zołzowatością jest KATEGORYCZNE odcięcie żony od koleżanek zainfekowanych. Jak już wcześniej wspomniałam zołzą nie można się zarazić, ale leczenie trwa o wiele dłużej gdy zołzy komunikują się ze sobą. P.S. bywają przypadki beznadziejne…
Mam nadzieję, że trochę rozwiałam wam wątpliwości dotyczące BYCIA ZOŁZĄ. I pocieszyłam, że stan ten nie ma podłoża neurologicznego i da się leczyć!
Pozdrawiam, Ewa