Czy jesteś z siebie zadowolona? Czy w codziennym życiu czujesz satysfakcję z tego kim jesteś, gdzie jesteś, co robisz? Czy czujesz się doceniona? Spełniona w jakiejś dziedzinie życia? (może we wszystkich) Jeśli na powyższe pytania odpowiedziałaś pozytywnie to gratuluję, jesteś szczęściarą. Założę się, że większość odpowiedziała podobnie jak ja – nie jestem z siebie zadowolona. Czas na zagłębienie się w kolejne płaszczyzny, gdzie może czai się odpowiedź dlaczego tak jest.
Czasami nie jesteśmy zadowolone z siebie w jakiejś konkretnej sprawie czy dziedzinie. Gdy poradzimy sobie w danej kwestii, niezadowolenie znika. Sytuacja wygląda gorzej, gdy nie jesteśmy w stanie konkretnie sprecyzować co sprawia, że nie czujemy satysfakcji. Przeważnie oceniamy siebie zbyt surowo, a głównym krytykiem i naszym wrogiem jest wyrzut sumienia. On odpowiada za to, że ciągle jest niewystarczająco, bo gdy tylko chcemy o siebie zawalczyć, to zaraz pojawiają się myśli, że na przykład dzieje się to kosztem dzieci, albo doświadczamy wyrzutów sumienia, bo jesteśmy mistrzyniami prokrastynacji – znacie to?
Stale pragniemy czuć się na wyżynach, intensywnie doświadczać, sypać sukcesami z rękawa na skalę światową. Broń Panie Boże przed normalnym życiem! (co to w ogóle jest??) Masz wyrzuty sumienia, że nie udało ci się zeszczupleć, że „wszyscy” gdzieś jeżdżą a ty siedzisz na kwadracie, że koleżanka jest dalej zakochana w swoim mężu po 15 latach od ślubu, a ty swojego w misce z jego skarpetkami byś utopiła. Wyrzuty sumienia, które pojawiają się podprogowo po obejrzeniu pasma reklam, gdy oglądasz jakiś film. Ciągle chcemy więcej, bardziej, jakoś tak inaczej.
A co jeśli twoje marne samopoczucie zależy od źle ulokowanych zwierciadeł? Bo oprócz wyrzutów sumienia sensownych bądź nie, wokół nas jest pełno luster, które „dają nam odpowiedź” kim dla siebie samych jesteśmy. I niestety, ale dość często lokujemy te nasze samooceny w negatywnych zdaniach osób, na których podziwie podświadomie nam zależy. Nieraz pozbawiamy same siebie satysfakcji życiowej czy zadowolenia z tu i teraz właśnie przez takie persony. Może w twoim życiu znacząca jest matka, w oczach której nigdy nie dorosłaś? A może bez względu na to, co byś nie zrobiła nigdy od kogoś dla ciebie ważnego nie usłyszałaś, że jesteś mądra, dobra, empatyczna, silna? I pomimo, że dzieci już prawie z gniazda wyfrunęły, ty ciągle nie czujesz tego czegoś (już sama nie wiesz czego), a permanentne uczucie braku jest twym kompanem od świtu po ciemną noc.
Gdzieś tam z tyłu głowy wiesz, że dla niektórych osób jesteś niesamowita, dużo osiągnęłaś, a twojej spontaniczności zazdrości ci wiele osób, to stale skupiasz się na tym marnym „normalnym”, które uwiera cię jak ziarnko fasoli prawdziwą księżniczkę. Pytanie z początku tego tekstu brzmi „czy jesteś z siebie zadowolona?” a może warto zamienić je na takie „czy ciągle chcesz być z siebie niezadowolona?”
Jeśli jesteś gotowa na satysfakcję w swoim życiu, to pierwsze zadanie, jakie masz przed sobą polega na kopnięciu w tyłek wyrzutów sumienia. Nie żyjesz dla kogoś. Twoim przeznaczeniem nie było urodzić się i służyć księciuniowi – nie jesteś żaden Tołdi! Od urodzenia jesteśmy wychowywani, by spełniać oczekiwania, uczy się nas, że musimy zasłużyć. Od młodości jesteśmy grzeszni, niewystarczający.. Wepchnięci w cudze ramy zatracamy prawo do wolnego samostanowienia o sobie, by powielić schemat i stać się kolejnym pokoleniem „wyrzutów sumienia”. I takie cudzesy myślowe obieramy za swoje i z duchowym gniotem idziemy przez życie, czując swój niedosyt.
Jeśli pomimo świadomości z jakiego konkretu wynika brak zadowolenia, czy jest to związane ze złym odbiciem czy z porównywaniem lub masochistycznym pielęgnowaniem cytatów zagubionych opinii domorosłych dorosłych – nic się nie zmieni. Twój mały wielki świat nie nabierze nagle intensywności, nawet gdy przeniesiesz go w bardziej rajskie miejsce. Nie zmieni się kształt, dźwięk, barwa. Nic. Bo z lenistwa nie ma nic. Tylko ty możesz wstać i pójść do przodu. Ani twoja matka, ani przyjaciółka, mąż, kochanek, dzieci… nikt z nich nie sprawi, że w końcu poczujesz zadowolenie. Oni mogą cię naprowadzać, prosić, niszczyć, zazdrościć, kochać, żałować.. Ale to dalej będą tylko ich uczucia wobec ciebie, które bez ciebie nie będą niczym. Dlaczego tak bardzo zależy nam na tych opiniach? Dlaczego od cudzych sądów uzależniamy swoją osobistą satysfakcję z życia? Każdej z nas przydałaby się mantra, która czytana kilka razy dziennie sprawi, że wyjdziemy z ciepłego błotka niezadowolenia i postawimy pierwsze kroki w autentycznym osobistym spełnieniu. Proponuję napisać i powiesić przy lustrze:
Jesteś wystarczająca. Tylko otwórz w końcu oczy i zobacz to.
Sprawdzicie czy zadziała w praktyce?
Pozdrawiam, Ewa.