Kwestia podejścia do liczby potomstwa to bardzo indywidualna sprawa. Część rodziców marzy o gromadce dzieciaczków, inni podejmują decyzję o posiadaniu jednego dziecka. W naszym społeczeństwie utarło się przekonanie, że jedynak to dziecko skrzywdzone, nieszczęśliwe. Czy jest tak naprawdę? Każdy medal ma dwie strony.
Gdy przychodzi czas planowania założenia rodziny każdy kieruje się swoim wyobrażeniem o ilości dzieci. Zdarza się, że osoby, które w dzieciństwie same nie posiadały rodzeństwa marzą o licznej rodzinie. Inni, którzy musieli walczyć o uwagę i rywalizować z braćmi i siostrami nie chcą by ich dziecko doświadczało porównywania lub czuło się pomijane. Jakby nie było, gdy decydujemy się na jedno dziecko musimy liczyć się z komentarzami typu: „Nie krzywdź swojego dziecka” „Jedynaki są niedostosowane społecznie” itd.
Ciekawostką jest, że jedynakiem z psychologicznego punktu widzenia nie nazywa się tylko i wyłącznie osób, które nie mają rodzeństwa. Cechy jedynactwa mają też osoby, które posiadają brata czy siostrę, ale różnica wieku między nimi jest znaczna na przykład 10 lat.
Dziecko, które nie posiada rodzeństwa może przejawiać (ale nie musi!) trudności w relacjach z rówieśnikami. Może mieć problem z dzieleniem się, co nie uważam do końca za wadę. Dlaczego dziecko, które ma poczucie własności i nie ma akurat ochoty oddać swojej zabawki komuś, kto nie chciał się kiedyś z nim dzielić ma być zmuszane do zachowania typu „bo tak wypada?”. Jedynaki czasami nie potrafią ustępować czy przegrywać (chociaż akurat ta druga cecha jest równie często spotykana u osób mających rodzeństwo).
Moim zdaniem posłanie jedynaka wcześnie do przedszkola, dajmy na to od 3 lat jest dobrym wyjściem, ponieważ nasze dziecko wcześnie zaczyna się socjalizować. W domu nie ma na kim „ćwiczyć” zachowań społecznych, a wczesne uczęszczanie do przedszkola może to nadrobić.
Jedynactwo niesie ze sobą ryzyko postawy nadopiekuńczej wobec dziecka. Nie mamy innego obiektu, na którym możemy się skupić i cały swój czas poświęcamy naszemu Skarbowi. Może to pociągnąć negatywne konsekwencje, które opierać się będą na chuchaniu i dmuchaniu, rozkładaniu chorobliwego, ochronnego parasola nad dzieckiem. Ogranicza to jego umiejętność samodzielnego funkcjonowania i zaradności, która wykształca się najlepiej gdy pociecha sama podejmuje próby poradzenia sobie z trudnością. Naszym zadaniem jest dawanie wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, by dzieciaczek miał świadomość, że zawsze może na nas liczyć.
Zatem jakie są plusy jedynactwa? Na pewno brak rywalizacji o uwagę rodziców. Jedynak może liczyć na większe zrozumienie i nie będzie oceniany przez pryzmat rodzeństwa. Nie ciąży na nim także opieka nad młodszym rodzeństwem, która niejednokrotnie sprawia, że potrzeby opiekującego się dziecka schodzą na dalszy plan. Jedynak ma tatę i mamę dla siebie, co sprawia, że jego potrzeba miłości i akceptacji jest zaspokojona.
Sytuacja materialna też powinna być plusem. Wychowywanie dzieci, utrzymanie ich, kształcenie ponosi ogromne koszty. Decydując się na jedno dziecko jesteśmy w stanie zapewnić mu lepszy start w dorosłe życie. Koncentrowanie się na jednym dziecku niesie jednak ryzyko wygórowanych ambicji rodziców wobec swojej pociechy. Ze względu na fakt, że jest jeden ma być najlepszy w wielu sferach życia – szkoła, zajęcia pozalekcyjne, zachowanie przy stole itd. Taka sytuacja może doprowadzić dziecko do frustracji i obniżyć jego kompetencje życiowe w przyszłości. Tak wychowywany młody człowiek może nie radzić sobie z porażkami i mieć niską odporność na stres.
Jakkolwiek życie rodzinne się nie ułoży i czy mamy jedno dziecko, bo tak chcieliśmy lub po prostu tak wyszło, pamiętajmy by otaczać je mądrą miłością a nasza pociecha poradzi sobie w życiu i z rodzeństwem czy bez, wyrośnie na wartościowego człowieka.
Pozdrawiam, Ewa.