MINIMALIZM – SPOSÓB NA ŻYCIE

Mniej znaczy więcej.. Ten styl życia zyskuje coraz bardziej na popularności. Opowiem Wam, dlaczego do mnie też przemawia.

Niektórzy mówią, że minimalizm to filozofia. Dla mnie coś w tym jest. Oprócz głównego założenia, które polega na zmniejszeniu liczby otaczających nas przedmiotów, myśl przewodnia minimalizmu to skupianie się na byciu, a nie posiadaniu.

Jeden z moich sennych koszmarów wyglądał tak, że cały dom wypełniały rzeczy, które walały się wszędzie. Nigdzie nie można było postawić stopy. To był istny tor przeszkód. Pamiętam emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły – zaskoczenie pomieszane z przerażeniem, że aż tyle zbędnych rzeczy nagromadziłam i że będę musiała to wszystko uprzątnąć.. Brakowało mi wtedy tchu. Ten sen nie należał do przyjemnych doświadczeń. Tym bardziej, że mieszkam w bloku na niewielkim metrażu, co ma swoje plusy (mniejsza przestrzeń do ogarnięcia i sprzątnięcia). Jakiś czas temu odkryłam okropną tendencję u siebie. Gromadzę rzeczy. Wszystkiemu nadaję jakieś ukryte znaczenie, przywiązuję się do materialnych, martwych przedmiotów. Na przykład to jakiś prezent, a to jakaś rzecz czy ubranie niesie ze sobą miłe wspomnienia. A już od kiedy urodził się mój syn, ta skłonność stała się nagminna, bo przecież to pierwszy kocyk, a to pierwsza przytulanka, a ten traktorek lubił najbardziej. Powiem Wam, że Młody potrafi poradzić sobie lepiej z rozstaniem z jakąś osobistą rzeczą niż ja. Ostatnio miałam okazję tego doświadczyć. Synek ma mały pokoik z ograniczoną ilością szafek i miejsca. Nagromadziliśmy tyle zabawek i rzeczy, że nie sposób było utrzymać tam porządku dłużej niż jeden dzień. Pomimo zakupionych przeze mnie pojemników, mnóstwo rzeczy miało swoje miejsce na podłodze. Pewnego dnia postanowiłam się za to zabrać. Oczywiście w towarzystwie właściciela pokoju decydującym, które zabawki odda ciotecznemu rodzeństwu. Sytuacja wyglądała tak, że bez większych problemów Młody pozbywał się zabawek, a kto go stopował? No ja! Tego misia chcesz oddać?? Ale dostałeś go od…… Takich wypowiedzi nie było końca. Dopiero po czasie złapałam się na tym, że chyba to ja mam problem..

To doświadczenie jeszcze bardziej zmotywowało mnie do przyspieszenia działania w ramach stylu życia, który zwyczajnie mi się podoba i do mnie przemawia. W minimalizmie nie chodzi o to, że masz się pozbyć większości rzeczy, ale by uporządkować swoje otoczenie, a co za tym idzie swoją głowę i podejście do życia. Dla mnie minimalizm ma głębię i drugie dno, dla Ciebie nie musi. To podejście, które w kontekście rzeczy materialnych pomaga Ci określić co jest potrzebne, a co trzymasz na wieczne „przyda się”. Z szafy, która często jest przeładowana i nic do siebie nie pasuje, znika większość szmatek. Ideałem jest mieć np. zestaw ubrań, które pasują do siebie i tworzą stylizację, lecz większości z nas nie stać na taki jednorazowy wydatek. Jednak zmniejszenie ilości posiadanych ciuszków jest możliwe i raczej potrzebne, gdy nie chcesz się otaczać zbędnymi rzeczami. Poza tym kolejna korzyść z takiego doświadczenia jest czysto finansowa. Ja na przykład nie chodzę do sklepów czy szmateksów dla hobby. Mam świadomość, że wydanie pieniędzy na kolejny zbędny łach nie jest mi wcale potrzebne. Pieniądze w ten sposób zaoszczędzone możesz okładać na jakiś cel, czy marzenie (ja odkładam na moje wyprawy 😉 ). Co zyskujesz wprowadzając w swoją codzienność minimalistyczne ciągoty? 😉 Na pewno więcej przestrzeni, powietrza i rzeczy materialnych, które lubisz albo są przydatne. Po co składować płyty z filmami z gazet, które nie dość, że leciały już tysiąc razy w TV, to jeszcze zajmują całą szufladę? Czy naprawdę potrzebujesz 30 ręczników ( z których połowa nie nadaje się już do użytku)? Itd. Itd. …

Stworzenie listy rzeczy zbędnych to wbrew pozorom nie jest prosta sprawa, a gdy do tego tak jak ja przywiązujesz się do prawie wszystkiego, to witaj w klubie! Pozbywanie się i porządkowanie to długi proces. Dlaczego? A dlatego, że wymaga to odcięcia, odseparowania się emocjonalnego, a nie zawsze jesteśmy na to gotowi.. Poza tym może zdarzyć się jeszcze tak, że część rzeczy się pozbędziemy, ale za chwil kilka mamy już na ich miejsce nowy „zestaw naprawczy”.

ZALETY MINIMALIZMU

Po pierwsze pozwala nam zaoszczędzić czas, bo mniej rzeczy = mniej brudu do ogarnięcia. Następuje też zerwanie z poczuciem „bycia uwiązanym”, co pozwala doświadczyć wolności i zbudować dystans w szerokim znaczeniu tego słowa.

Minimalizm pociąga za sobą zmiany w myśleniu, podejściu do wielu spraw. Umysł staje się jasny, a my zwalniamy obroty. To terapia pod tytułem „Odpuść sobie”, która pozwala Ci być, żyć, celebrować TU i TERAZ.Poza tym, nie wszystkie rzeczy, jakimi się otaczasz nadają się na śmietnik. Część z nich jednak się dubluje. Czy potrzebujesz 3 dziadków do orzechów lub 8 ładowarek? raczej nie.. Część niepotrzebnych rzeczy można zwyczajnie sprzedać lub oddać i dzięki temu dać im „nowe życie”.

Na temat minimalizmu można by było jeszcze długo pisać, jednak wydaje mi się, że najważniejsze wątki zostały przedstawione. A Wy, co o tym sądzicie? Lubicie takie podejście czy raczej jest Wam obce? Dajcie znać w komentarzach, czekam!

Pozdrawiam, Ewa.

5 myśli na temat “MINIMALIZM – SPOSÓB NA ŻYCIE”

  1. Coś mi to przypomina kiedy ja chciałam uporządkować otoczenie mój mąż wręcz wyrywał mi rzeczy z rak i momentami było to nawet komiczne

  2. Moim zdaniem minimalizm to tez zdolnosc zycia chwila, dzieci sa tego najlepszym przykladem. One sa szczesliwe bo zyja wlasnie pelnia zycia w danym momencie! Nic wiecej nie istnieje oprocz mnie i tej zabawki wlasnie teraz! Dla mnie to jest piekne! Gromadzenie pamiatek z podrozy to dla mnie najwiekszy bol jesli kiedykolwiek mialabym sie czegos pozbyc haha, ale pracuje nad tym. Reszta rzeczy nie ma juz wiekszego znaczenia. Pozdrawiam!

    1. Pięknie to ujęłaś.. Wiele możemy się nauczyć właśnie od dzieci. Ja też mam problem z pamiątkami z podróży 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *